Motto życiowe

"Ośmieszaj swoje problemy, spraw, by stały się błahymi sprawami. Nie zatrzymuj się w dążeniu do prawdy. Jeśli pozostaniesz w połowie drogi, nie będziesz o połowę mądrzejszy, tylko wciąż o połowę niedouczony."

wtorek, 29 czerwca 2010

Ameryka rządzi

Południowa, ale jednak Ameryka. W 1/4 Mistrzostw wystąpi Brazylia, Argentyna, Urugwaj oraz Paragwaj. Drużyna Dungi spotka się z Holandią, piłkarze Maradony z Niemcami, ekipa Forlana i Suareza z Ghaną, a dzisiejszy zwycięzca pojedynku z Japonią podejmie mistrzów Europy Hiszpanów. Trudno przewidzieć jak potoczą się dalsze spotkania. Mecz Argentyny z Niemcami z pewnością będzie wielkim widowiskiem, Hiszpania i Urugwaj raczej bez problemów powinny dostać się do półfinałów. Mecz Brazylii z Holandią będzie spotkaniem dwóch najbardziej dojrzałych drużyn tego mundialu - nie przemęczają się, a grają dalej. W 1/8 zaskoczyła mnie Ghana, której wróżyłem klęskę ze Stanami Zjednoczonymi, oraz Anglia, która miała odprawić Niemców. Nie wyszło. W tej chwili finał : Argentyna-Brazylia. Trzecie miejsce dla Hiszpanii.

środa, 23 czerwca 2010

Bój o prywatyzację

Nie będę ukrywał, parę lat temu zagłosowałem na Platformę Obywatelską mając nadzieję, że jest tak liberalna jak się wydawało. Że będzie dążyła do prywatyzacji służby zdrowia, szkolnictwa ... Niestety rzeczywistość okazała się inna, ale trudno winić o nią tylko i wyłącznię polityków PO.

Pamiętamy bowiem dobrze spot Prawa i Sprawiedliwości o prywatyzacji szpitali, z którego wynikało, że karetka przyjedzie do nas jeśli jej zapłacimy. Oczywiście jest to krótkowzroczna polityka PiSowców, dla których najważniejsze jest zbijanie elektoratu. Jako że większość ludzi jest głupia, taki spot do nich trafia. Nic ich nie obchodzi, że w obecnych szpitalach stoi pełno nieużywanego i drogiego sprzętu, że nikt za to nie odpowiada i wielu ludziom utrudnia się tym samym leczenie. Platforma niestety również patrzy głównie w sondaże. Może i podjęłaby się prywatyzacji szpitali, jednak jedno tępe hasło PiSowców i słupki sondażowe lecą Platformie w dół. PiS bowiem dba tylko o utrzymanie się u władzy na biednych i małointeresujących się polityką ludzi, a Platforma może by coś próbowała gdyby nie to, że tuż za jej plecami czai się PiS, by strącić ją z władzy. A Polakom to się podoba ...

Ale nie wszystkim, co pokazał Grzegorz Napieralski. Wielu młodych ludzi zagłosowało na tego człowieka, co oznacza, że mają oni dość polityki kłótni i sprzeczek. Daje to nadzieję na przyszłość, bowiem to właśnie młodzi są nadzieją tego kraju. Obecnie rządzi nami pokolenie rolników i emerytowanych górników z PRL, więc nie ma co się dziwić, że PiS jest tak wysoko. Ale miejmy nadzieję, że już niedługo.

Jedynym oczywiście politykiem, który jasno i otwarcie mówi o prywatyzacji szpitali jest Korwin-Mikke. Uzyskał 2,5%, też prawie i wyłącznie od ludzi młodych, więc to również dobrze rokuje na przyszłość. Młodzi ludzie wiedzą bowiem, że przy obecnej polityce państwa będą oni zmuszeni robić do 90-tki, bo nie będą mieli sobie jak odłożyć pieniędzy, a system emerytalny dąży do upadku.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

2,5%

Tyle co piwo w Egipcie. Pozostaje nic innego jak się zmobilizować i pójść zagłosować ( niestety ) na Bronka. Socjał Kaczyński, który oczywiście każdemu rozda, tobie tobie i tobie emerytowany górniku wygrać nie może. Jeśli wygra to demokracja jest jeszcze głupsza niż sądzę że jest obecnie.

wtorek, 8 czerwca 2010

Jaki głos jest głosem zmarnowanym?

Media wykreowały nam bardzo sprytnie dwójkę kandydatów do walki o fotel prezydenta Polski : Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego. Ich wizerunki pojawiają się w telewizji najczęściej. mimo że ich program wyborczy niczym się nie różni, a jedyną ich różnicą jest to, że jeden woli koty niż kobiety. Oczywiście gdy zostanie zaproszony do jakiegoś programu pan Korwin-Mikke czy Jurek, z miejsca pada pytanie "Po co pan kandyduje skoro pan nie ma szans?". Jest to oczywiste skur*******.

Media wmawiają nam, że zagłosowanie na kandydata innego niż Kaczyński czy Komorowski to tzw stracone głosy. Mimo że Korwin-Mikke ma poparcie w internetowych badaniach na poziomie 20%, to w stałych sondażach telewizyjnych i gazetowych wciąż widnieje na 1%. Bo oczywiście nie można dać ludziom którzy nie czytają niczego poza jedną wybraną gazetą i nie oglądają niczego poza jedną wybraną telewizją nowego kandydata, którego wygrana sprawiłaby wielkie zmiany. I w ten sposób zostanie może nie na 1%, ale na 3-4%. Mam nadzieję, że to go nie zniechęci.

Kłamstwem jest to, że głos oddany na tzw słabszego w sondażach jest głosem zmarnowanym. Bo jeśli bitwa o fotel prezydencki ma się rozstrzygnąć w drugiej turze to i tak nie ważne czy będą oni mieli 45-40-35 czy 25%. A że Kaczyńskiego nikt nie chce, to trzeba narodowi wmawiać, że tym mniejszym złem jest Komorowski. A najlepiej rozstrzygnąć to już w pierwszej turze. Dlatego reszta kandydatów nie ma mieć szans, a pan Komorowski ma wygrać i tyle.

Osoby które nie zagłosują na kandydata z tzw "TOP 2" ( podobne do "TOP 4" z ligi angielskiej ) pokażą tym samym, że nie dały się zrobić w balona przez media. Może wiele pomysłów pana Korwina jest z kosmosu, ale na pewno jego wejście na scenę polityczną i zostanie w niej dałoby nadzieję na lepsze jutro nie tylko dla nas, ale i dla naszych dzieci i wnucząt. W końcu jest to jedyny polityk, który myśli co będzie za 50 lat, a nie za 2 miesiące.

Ja sam przekonałem już paru swoich znajomych, nawet wśród kobiet. Rodziców przekonać się nie da, bo niestety zaliczają się do grona tych, którym wmówiono, że Komorowski to mniejsze zło i trzeba na niego zagłosować i już. Kolegów socjalistów nie namówię, bo przecież imperialista Korwin sprawi, że biedni będą jeszcze biedniejsi. Nic z tego, że kraje socjalistyczne upadają jak domki z kart, a ostatnim najlepszym przykładem jest Grecja. Bo każdy człowiek ma swoje cele i ambicję, a w kraju socjalnym można tylko srać i żreć.

Zbliżają się wybory

Jeśli Korwin wykręci drugą turę po mimo mizernego zainteresowania czołówki mediów ( mimo że we wszystkich sondażach internetowych ma po ok. 20% ) stawiam każdemu piwo. Jeśli wykręci 5% to postawię piwko jedynie tym, którzy na niego głosowali ;)

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Niedoceniany, bezcenny

Jest pewna postać w naszej drużynie, której wkład w zajęcie 4 miejsca sprowadza się jedynie do spotkania z Manchesterem City, w którym to strzelił bramkę na wagę Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie. Przeważnie krytykowany za ślamazarność, drewniactwo i słabą skuteczność. Czy jednak bez Petera Croucha bo o nim mowa, zajęlibyśmy długo oczekiwane miejsce w "Top 4"?

Dwumetrowy "Crouchinio" zagrał w lidze we wszystkich spotkaniach - jako jedyny ze wszystkich "kogutów". W pierwszym składzie wybiegał jednak tylko 20-krotnie. Strzelił wówczas 6 bramek. Z ławki wchodził 18 razy, 7-krotnie otrzymując dłuższą niż 30 minut szansę wykazania się. Strzelił 2 bramki. Zaliczył 7 asyst, a przy kilku bramkowych sytuacjach miał swój bezpośredni wkład. W lidze przegraliśmy tylko jedno spotkanie, gdy Peter notował bramkę lub asystę.

Na głowę Petera spadają gromy, że jak na napastnika strzela bardzo mało bramek. Owszem - jego ligowy rekord to skromne 12 trafień. Co jednak warte odnotowania, w sezonie 2006/07 dla Liverpoolu strzelił 8 bramek w 15 spotkaniach w europejskich pucharach. Od 2004 w każdym sezonie notuje po kilkanaście bramek we wszystkich rozgrywkach klubowych, jego najgorszy wynik to 11, a najlepszy 18. W Premier League trafił do siatki rywali w sumie 94 razy. Dla Spurs w ubiegłym sezonie strzelił w sumie 13 bramek. Trzynasta bramka nie okazała się jednak pechowa, ponieważ zapewniła nam 4 miejsce w Lidze Mistrzów. Co by nie mówić, jedna jego bramka, a warta kilkanaście milionów funtów.



Jedna rzecz jest pewna - Crouch wybitnym napastnikiem nie jest. Nie jest jednak również tak słaby jak go wielu kibiców maluje. Słaby wynik bramkowy nie jest bowiem jego winą, a poświęcaniem tak wszechstronnego zawodnika do wielu zadań, w tym defensywnych. Crouch ze względu na swoje wymiary budzi respekt nie tylko wśród obrońców, lecz także wśród napastników rywali. Stąd jego częste zaangażowanie w grę defensywną drużyny. Poza tym w grze ofensywnej dotychczas był zawodnikiem, którego głównym atutem była gra tyłem do bramki. Crouch często się cofał, rozgrywał, zastawiał piłkę, odgrywał do lepiej ustawionych kolegów. W Liverpoolu przeszło połowa bramek padała po bezpośrednim udziale Croucha w danej akcji.

Wielu kibiców spyta co to ma do rzeczy, a ma bardzo wiele. Crouch zaangażowany w walkę, absorbujący defensorów, robiący przewagę dzięki temu swoim kolegom to jeden z celów, dla których jest trzymany na boisku. Wielkie serce, które wkłada do gry i masa sił, które zostawia na boisku nie zawsze są jednak doceniane, ponieważ kibice pamiętają tylko bramki i głupie kiksy. A tych Crouchowi nie brakuje. Jednak po wielu przebiegniętych kilometrach i wielu pojedynkach, które ten zawodnik odbywa w całym meczu, trudno mieć do niego pretensję, że często brakuje mu sił i dokładności przy niektórych zagraniach.

Oczywiście może paść kontrargument, że taki klub jak Tottenham stać na lepszego napastnika, którego poświęcenie dla zespołu i dużo potu zostawianego na boisku nie odbijałoby się na skuteczności. A czy pamiętacie takiego zawodnika jak Nicolas Anelka? W sezonie 2008/09 - notabene nie tak dawno, bo rok temu, został królem strzelców Premier League z 19 trafieniami, a we wszystkich rozgrywkach trafiał do bramki rywali 25-krotnie. Jego głównym zadaniem na boisku było strzelanie bramek, nie angażowanie się w grę defensywną. Miał po prostu być w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie by trafić do bramki przeciwników. Pójdźmy rok dalej. Sezon 2009/10 - metamorfoza Anelki. Jego pozycję w klubie zajął Didier Drogba - to on był głównym strzelcem, na którym ciążyła odpowiedzialność za strzelanie bramek. I nie zawiódł - został nawet królem strzelców. A dorobek Anelki? Mizerny można by powiedzieć. Opuścił tylko 3 spotkania w lidze, w 31 wystąpił w pierwszym składzie i strzelił "tylko" 11 bramek. Zanotował również 9 asyst. Oczywiście zmiana jaka nastąpiła w Anelce, jego angażowanie się w defensywę, walka i hektolitry potu zostawiane na boisku nie odbiły się negatywnie na jego opinii w środowisku piłkarskim. Wręcz przeciwnie - uważa się, że jest obecnie w najlepszej formie w jakiej kiedykolwiek był. Dlaczego zatem nie doceniamy naszego Petera?

Odpowiedź jest prosta - ponieważ nigdy nie było sezonu, w którym strzeliłby satysfakcjonującą nas ilość bramek. W jednym sezonie trafiłby 20 razy w lidze i byłoby po problemie. Jednak kłopot w tym, że nigdy nie będzie to jego głównym zadaniem. W Tottenhamie rola strzelca bramek spoczywa na Jermainie Defoe. Trudno mieć do Anglika jakieś zastrzeżenia - często chybia, jednak przeszło 20 bramek w sezonie zawsze nam gwarantuje. A słabą skuteczność i Defoe, jak i drugiego egzekutora Romana Pavlyuchenki w końcówce sezonu tłumaczyć można właśnie tym samym, czym u Croucha. Zaangażowanie w grę defensywną i wielka praca na rzecz zespołu. Defoe, Crouch i Pav nie mogli w ciężkim miesiącu jakim był kwiecień, gdy decydowały się losy naszego 4. miejsca stać na boisku i czekać aż wpadnie im piłka pod nogi, a oni z nią pognają i coś ukłują z przodu. Nie, najważniejsze w tym momencie było nie przegrywać spotkań i liczyć na czyjś geniusz. I doczekaliśmy się - Rose, Bale, Huddlestone itd itd ... A Defoe i Pav wykonali swoje zadania bezbłędnie.



Oczywiście sceptycy powiedzą, że Crouch nawet pozbawiony zadań defensywnych nie byłby w stanie poprawić swojego konta bramkowego. Nic bardziej mylnego. Na dowód wystarczy przejrzeć statystyki bramkowe reprezentacji Anglii, w której Crouch nie angażuje się zbytnio w grę defensywną, ponieważ przeważnie nie ma takiej potrzeby. Otóż "Crouchinio" dla reprezentacji w 38 spotkaniach strzelił 21 bramek, co daje średnią przeszło pół bramki na mecz. Michael Owen dla przykładu w 89 spotkaniach strzelił 40 bramek, Wayne Rooney w 60, tylko 25 bramek, a kolega klubowy Croucha Jermain Defoe w 40 spotkaniach trafiał tylko 11 razy. Gorsze statystyki bramkowe od Petera ma nawet Alan Shearer. A więc zadanie strzelania bramek takie straszne dla naszego napastnika wydaje się nie być. Niestety w ciężkiej lidze angielskiej taki zawodnik zawsze będzie wykorzystywany również do innych zadań, które zawsze będą się odbijać na jego nieskuteczności.

piątek, 4 czerwca 2010

Mniejsze zło

W internecie, na różnych stronach ( facebook, onet, wp i wiele dużo mniejszych ) robione są sondaże przedwyborcze. Co ciekawe we wszystkich drugie miejsce zajmuje Janusz Korwin-Mikke bijąc na głowę Jarosława Kaczyńskiego. Typowy liberał, zwolennik wolności, który od kilku lat obrał taktykę "na internet" zbiera w takich sondażach po ok. 20 % głosów. Proste - elektorat pana Janusza to głównie ludzie młodzi ( pewnie nie rozumiejący w większości jego postulatów oprócz legalizacji marihuany ). To młodzież wykręciła super wynik Platformie w ostatnich wyborach. Teraz młodzież będzie głosować w większości na Korwina. Jednak nie wykręci on więcej niż kilka procent. Kaczyński i jego elektorat over 60 nabije mu 30%, a wybory wygra Komorowski czyli te tzw. mniejsze zło. W czym? Nie wiem. To tak jakbym miał wybrać czy na obiad miałbym zjeść kotleta sojowego czy wątróbkę. Oba ohydne, przełknąć się da, ale niesmak zostanie. Wielu ludzi ma dość już tej demokracji parlamentarnej, ale cóż ... nikt z tym nic nie zrobi, nic nie zmieni. Taka władza zawsze w przeszłości kończyła się buntem, przeważnie tych najmłodszych, uprawnionych do czynnego życia wyborczego.

czwartek, 3 czerwca 2010

Joe Cole - kierunek Madryt? Manchester? Czy Londyn?

Najsmakowitszym kąskiem tego lata na rynku transferowym będzie Joe Cole, który postanowił nie przedłużać umowy z Chelsea i od lipca będzie dostępny za darmo. Jedynym problemem jest wysoka tygodniówka piłkarza: 100 tysięcy funtów tygodniowo.

Zdaje się, że głównymi faworytami do pozyskania piłkarza są Real Madryt oraz Manchester United. Dopiero kolejne miejsce zajmują "Koguty". Co może przemawiać za nami w walce o tego piłkarza? Niewiele.

Real Madryt oprócz wielkiej pensji, walki o Ligę Mistrzów może zaoferować Cole'owi również współpracę z Jose Mourinho, którego angielski bardzo ceni. Joe może jednak nie mieć ochoty wybierać się na półwysep Iberyjski, w końcu rzadko kiedy Anglicy postanawiają ruszać się z Wysp Brytyjskich.

Dużo większe szansę na pozyskanie skrzydłowego reprezentacji Anglii ma Manchester United. Współpraca z Sir Alexem Fergusonem, walka o mistrzostwo i zwycięstwo w Lidze Mistrzów, wielka pensja - brzmi kusząco. Jednak Cole ponownie jak w Chelsea byłby tylko jednym z wielu i nie miałby zagwarantowanych regularnych występów w pierwszym składzie. Anglik stracił w ostatnich miesiącach wiele pewności siebie i obecnie potrzebuje bezgranicznego zaufania jakie zaoferować może mu tylko jedna osoba: Harry Redknapp.

To właśnie menedżer Tottenhamu może być głównym atutem przy próbie pozyskania Cole'a. Redknapp bardzo ceni tego piłkarza i to od niego zaczynałby ustalanie wyjściowej jedenastki - stawiając Joe na skrzydle lub za napastnikiem. Jednakże problemem będzie dla nas pensja. 100 tysięcy funtów tygodniowo nie zarabiał u nas nikt nigdy, a nawet nikt do tej kwoty się nie zbliżył. Z jednej strony nie czyni to konfliktów w drużynie, ponieważ większość czołowych piłkarzy zarabia podobne pieniądze. A obecny sezon pokazał, że głównym naszym atutem jest kolektyw. Poza tym Daniel Levy nie chce zmieniać struktury pensji w naszej drużynie. Z drugiej strony dwójka Robbie Keane i David Bentley również w sumie zarabia 100 tysięcy funtów tygodniowo. Gdy podobają nam się dwie koszulki za 50 złotych i jedna za 100, to albo wybieramy 2 gorsze, ale tańsze, albo 1 droższą, ale lepszą. Pytanie tylko czy warto naruszać tą niezmienną od lat "solidarność płacową"