Motto życiowe

"Ośmieszaj swoje problemy, spraw, by stały się błahymi sprawami. Nie zatrzymuj się w dążeniu do prawdy. Jeśli pozostaniesz w połowie drogi, nie będziesz o połowę mądrzejszy, tylko wciąż o połowę niedouczony."

niedziela, 28 marca 2010

Oj zdziwicie się ...

Walka
Platforma wybrała swojego kandydata na prezydenta. Został nim ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu Bronisław Komorowski. Kandydat najgorszy z najgorszych. Sondaże sondażami, jednak w moim otoczeniu nikt na tego pana głosować nie ma zamiaru. Inaczej sprawa miała się z Radosławem Sikorskim - politykiem posiadającym oczywiste wady, jak i zalety, jednak którego prezencja dużo bardziej trafia w gusta młodych ludzi. Platforma szybko zapomniała dzięki komu objęła władze w Polsce. Właśnie dzięki młodzieży. Trudno przypuszczać, aby w II turze zagłosowali oni na Kaczyńskiego, jednak możliwa jest ponownie wersja z 20% frekwencją wyborczą. A wtedy Jarosław i Lech będą triumfować.

Ja sam obecnie nie potrafię wskazać swojego kandydata. Pozostanie Janusz Korwin-Mikke, którego szanuję za poglądy w dziedzinie gospodarki, jednak czy byłby dobrym prezydentem? Pytanie bezsensu, ponieważ i tak nie przekroczy nawet 1%. Zresztą jak sam mówi "jeśli głosujecie na tych co zasiadają w sejmie, znaczy że jesteście głupi". Trudno bowiem o inny osąd, skoro głos pijaczyny spod dworca jest tyle samo wart co głos profesora czy naukowca.

Ice, Ice Baby ...

Radość
Eidur Gudjohnsen prawie na pewno zostanie na następny sezon w Tottenhamie. Moje serce raduje się z tego powodu. Nie będę ukrywał, że Islandczyk jest jednym z moich ulubionych piłkarzy, a jego doświadczenie może być nam bardzo pomocne w walce o najwyższe cele. Powtarza się sytuacja z sezonu 2005/06, gdy Martin Jol rok po objęciu stanowiska menedżera "Kogutów" sprowadził na White Hart Lane doświadczonego Edgara Davidsa, który miał za sobą występy w Milanie, Juventusie, czy Barcelonie. Teraz trafił do nas doświadczony napastnik, reprezentujący niegdyś barwy Chelsea i Barcelony. Nawet sytuacja w tabeli jest podobna - ponownie walczymy o miejsce w czołowej czwórce. Widać jednak, że uczymy się na błędach. W sezonie 2005/06 graliśmy coraz słabiej z każdą kolejką. Po 31 spotkaniach mieliśmy 55 punktów, czyli 3 punkty mniej niż teraz. W następnych 7 spotkaniach zdobyliśmy 10 i okazało się to o 2 punkty za mało. Obecnie plan Harry'ego Redknappa również zakłada zdobycie jeszcze 10 punktów, by cieszyć się z upragnionej Ligi Mistrzów. Kto wie...

Różnica między Davidsem, a Gudjohnsenem jest również taka, że Holender trafił do nas latem, a Islandczyk zimą. "Pitbull" grał bardzo dobrze w pierwszej części sezonu, później słabnął z każdą kolejką. Eidur zaliczył słaby start rozgrywek, jednak nie w barwach "Kogutów" tylko w Monaco, a obecnie złapał wiatr w żagle i prezentuje zwyżkę formy. Cały Tottenham w sezonie 2005/06 grał równo, jednak w końcówce sezonu męczyli się niemiłosiernie. Szczęśliwa wygrana z West Brom po kiksie Kuszczaka, pechowo zremisowany mecz z Arsenalem, wymęczona gloria z Boltonem, porażka z Newcastle i pamiętna lasagnia z West Hamem... Redknapp wraz z biegiem sezonu uczył się na błędach, zaczął stosować rotację i być może to ona zapewni nam 4 miejsce. Świeżością kipi Bale, Bentley, Pavlyuchenko, Gudjohnsen... 4 lata temu nie mieliśmy tak szerokiej kadry i w razie kontuzji napastników w decydujących momentach sezonu w pierwszym składzie musiał grać mizerny Lee Barnard, a jedynym przyzwoitym rezerwowym był Jermain Defoe. Zmienników na obronę i pomoc praktycznie nie posiadaliśmy.

Nie ma co rozpaczać nad zbliżającym się terminarzem. Liverpool ma mniej wymagających rywali, ale oznacza to, że z silniejszymi rywalami już grał i po prostu nie dał im rady. My wciąż mamy szanse wyrwać punkty Manchesterowi City, Arsenalowi, Chelsea, a może nawet Manchesterowi United (nawet jeśli minimalne to jednak dopóki piłka w grze...). Jeśli chcemy grać w Lidze Mistrzów to jest to idealny sprawdzian charakteru. Sprawdzian charakteru zdał już w Celticu Robbie Keane. Okazało się, że gdy gra jest układana pod niego jest świetnym zawodnikiem. Nie ma co się czarować : jeśli zostanie Eidur, Robbie odejdzie. Czy na przedwczesną emeryturę do Celtów, czy do innej drużyny w Premier League - jego wybór. Pięciu napastników nie zmieści się w naszej kadrze.

Na koniec chciałem dodać również słów parę o Kyle Walkerze. Zdaje się, że po raz kolejny transfer na doczepkę okaże się bardziej wartościowym niż główny nasz cel transferowy. Gdy kupowaliśmy Andy Reida, dostaliśmy jeszcze Michaela Dawsona. Ten drugi jest dziś kapitanem "Kogutów". Gdy kupiony został Matthew Etherighton, na dokładkę przyszedł Simon Davies... który w pewnym okresie był nawet naszym najlepszym zawodnikiem. Teraz Kyle Naughton nie przebił się do składu, a Kyle Walker w swoim debiucie zagrał więcej niż przyzwoicie. Szybkość, inteligencja i wyrzuty z autu z wielką siłą - to tylko niektóre jego atuty. Zobaczymy jak ten talent rozwinie się w przyszłości.

wtorek, 23 marca 2010

Jamie, już nic nie mów ...

O'Hara
Dwa tygodnie temu Jamie O'Hara wyznał, że pierwszy raz w życiu ma nadzieję, że Tottenham przegra. Angielski pomocnik ma bowiem szansę zagrać na Wembley, jeśli Fulham ogra "Koguty" w 1/4 Pucharu Anglii. Nie spodobało się to -i słusznie- Harry'emu Redknappowi.

-Jamie nie powinien tego mówić. Ja oczywiście wiem dlaczego tak powiedział - po prostu chce zagrać na Wembley. Jednak nie może zapominać, że to Tottenham jest jego klubem, to w Tottenhamie będzie grał od przyszłego sezonu. Pewnych rzeczy nie powinien mówić, tym bardziej, że kibice go uwielbiają. Wiele czasu poświęcałem śledzeniu postępów Jamiego w Portsmouth i przyznaję, że robi dla nich świetną robotę. O'Hara chce zagrać na Wembley więc musi to być dla niego niezwykle ciężka sytuacja.- skwitował całą sytuację menedżer Tottenhamu Harry Redknapp.

Trudno przypuszczać, jak na słowa Anglika zareagują fani "Kogutów". Jeden błąd życiowy, czyli grę dla Arsenalu już mu wybaczyli. Czy dopuszczalne jest zatem informowanie dziennikarzy, że w nadchodzącym spotkaniu Tottenhamu z Fulham będzie trzymał kciuki za ekipę z Craven Cottage? Być może O'Hara zdaje sobie sprawę, że jego czas na White Hart Lane dobiega końca. W północnym Londynie będzie występował w przyszłym sezonie Sandro Ranieri, a O'Hara nie cieszył się wielkim zaufaniem Redknappa. Nawet sam Anglik wypowiadał się w prasie, że nie wie czy jego przyszłość związana jest z Tottenhamem. Jemu zależy jedynie na regularnych występach. Mimo to w wywiadzie Redknapp przyznał, że waleczny pomocnik wciąż leży w jego planach, jednak trzeba patrzeć na takie wypowiedzi z przymrużeniem oka. Menedżer Tottenhamu często robi dziennikarzy w balona. A jeśli lubi grzebać w necie, to może się troszkę zirytować, gdy na google wpisze Jamie O'Hara i włączy wyszukiwanie grafik. Połowa zdjęć przedstawia Jamiego nie na boisku piłkarskim, tylko z narzeczoną Danielle Lloyd. Być może Redknapp zostanie zaproszony na ślub, czego nie można powiedzieć o Jermainie Defoe. Gdy cała drużyna "Kogutów" będzie bawić się w najlepsze na weselu O'Hary, Defoe będzie mógł jedynie w samotności zjeść lasagnię i odpalić najnowszego PES-a. Bo z miłości do nienawiści tylko jeden krok.

poniedziałek, 22 marca 2010

Za kulisami

Eagles
W cieniu walki o ligowe punkty odbywa się obecnie batalia o nowych piłkarzy. Wysłannicy klubów, czasem nawet sami menedżerowie odwiedzają coraz częściej trybuny podczas meczów ligowych różnych lig. Na jakie zmiany można liczyć w ekipie "Kogutów"?

Z pewnością poszukiwany jest zmiennik dla Heurelho Gomesa. Jednak mało prawdopodobne jest to, aby nowym graczem Tottenhamu został golkiper West Hamu Robert Green. "Młoty" znajdują się w kiepskiej sytuacji sportowej jak i finansowej, jednak trudno przypuszczać, aby przyjął koszulkę z numerem "12" w Tottenhamie. Poza tym cena, czyli 7 mln funtów to zdecydowanie za dużo jak na bramkarza numer 2 w ekipie Spurs. Bliżej na White Hart Lane za pewne Joe Lewisowi, w końcu kibice zdążyli już mu zaśpiewać "Tottenham number Two" podczas potyczki Tottenhamu z Peterborough. A kibice w tym klubie mają dużo do powiedzenia : w końcu to "dzięki" nim nie trafił do drużyny "Kogutów" Craig Bellamy, tylko Robbie Keane. Jak widać nie był to dobry ruch, ponieważ po roku Keane wylądował w Szkocji na wypożyczeniu w Celticu, natomiast Bellamy jest podstawowym zawodnikiem nie byle jakiej ekipy, bo Manchesteru City.

Obrona w tym sezonie jest naszą silną stroną. Jednak i ta formacja może zostać odrobinę zmieniona latem. Mowa tu o 3 nazwiskach : Jonathan Woodgate, Ledley King i Alan Hutton. Szkocki defensor jest obecnie wypożyczony do Sunderlandu i spisuje się tam bez zarzutu. Kingowi wygasa kontrakt, natomiast Woodgate'owi do końca umowy z "Kogutami" został tylko rok. Prawa obrona jest w Tottenhamie silnie obsadzona: solidny Vedran Corluka i dwójka młodych Kyle'ów : Walker i Naughton. Ten drugi ogrywa się obecnie w Championship, natomiast Walker leczy kontuzję. Trudno będzie Huttonowi znaleźć miejsce w londyńskiej drużynie, tym bardziej, że urazy go nie omijają. I to głównie z jego winy, ponieważ Szkot lubi zagrania na pograniczu faulu. Nie jest on graczem brutalnym, czy agresywnym, jednak często wkłada nogę tam, gdzie nie powinien. To samo tyczy się chociażby Garetha Bale'a i połowy drużyny Arsenalu.

Zabawne jest to, jak historia zatacza koło. W marcu 2006 roku, gdy zajmowaliśmy 4 miejsce w tabeli, kontrakt Ledley'a Kinga dobiegał końca. Wielu z nas była przerażona, że nasz kapitan nie podpisze nowej umowy, tylko odejdzie za darmo wraz z wygaśnięciem kontraktu. Teraz znów zajmujemy 4 miejsce, kontrakt Kinga ponownie wkrótce wygasa. Niestety nie modlimy się o przedłużenie z nim umowy. Anglik gra rzadko, praktycznie nie trenuje od 2 lat. Urazy trzymają się także Jonathana Woodgate'a. Wydawało się, że "szklany Woody" w końcu pozbył się wszelkich dolegliwości, jednak w tym sezonie szczególnie mu one dokuczają. Możliwe jest, że wraz z otwarciem okienka transferowego zmieni barwy klubowe, lub odejdzie na piłkarską emeryturę.

A kto miałby do nas trafić? Podobno już o krok od transferu na "WHL" jest Emmanuel Mbola. 16-letni lewy obrońca grał przez ostatnie pół roku w lidze ormiańskiej, występował w eliminacjach do Ligi Mistrzów, a także brał udział w Pucharze Narodów Afryki z reprezentacją Zambii, w której debiutował w wieku 15 lat. Wiele osób oczywiście wątpi w metrykę Afrykańczyka, jednak wg znajomych i byłych kolegów-piłkarzy rzeczywiście urodził się on w maju 1993 roku. Władze Tottenhamu już poszukują dla niego optymalnego klubu na roczne wypożyczenie, ponieważ może być problem z otrzymaniem pozwolenia na pracę dla piłkarza, który rozegrał dotychczas "tylko" 20 spotkań w dorosłej kadrze ( mniej występów reprezentacyjnych ma nawet nasza dwójka podstawowych defensorów : Bassong i Assou-Ekotto ). Podobno Zambijczyk trafi do ligi belgijskiej.

Saga z Sandro Ranierim prawdopodobnie zakończy się sukcesem, jednak nie mówmy hop. Sunderland i Birmingham usilne pragną pozyskać Jermaine'a Jenasa, Aston Villa O'Harę. Pierwszy rozgrywa najgorszy sezon w swojej karierze, natomiast O'Hara podbija serca kibiców Portsmouth - co trudne nie jest ze względu na tragiczną sytuację kadrową klubu. Czy odejdą, trudno powiedzieć. Jenas odchodzi od nas od 3 lat i odejść nie umie. O'Hara pragnie regularnych występów - u nas może być o to niezwykle ciężko.

Trudna sytuacja Burnley sprawiła, że wiele angielskich klubów zainteresowała się ich skrzydłowym Chrisem Eaglesem. Wychowanek Manchesteru United nie występuje regularnie w pierwszej "11" ekipy Burnley, jednak głównie z powodu bardzo defensywnego stylu gry prezentowanego przez beniaminka. David Moyes i Harry Redknapp są jednak pod wielkim wrażeniem 24-letniego piłkarza i spróbują go po sezonie wyciągnąć w potencjalnego spadkowicza. Warto również dodać, że Eagles jest zadeklarowanym fanem "Kogutów". Takich fanów w lidze angielskiej paru się już znalazło, w tym Matthew Taylor, Scott Parker i Gareth Barry. Pomysł zatrudnienia wychowanka Manchesteru United byłby w miarę nową inicjatywą, ponieważ w XXI wieku żaden z takowych nie trafił na White Hart Lane. Miejmy nadzieję, że skończy się wtedy to lepiej niż z wychowankami Arsenalu : Bentleyem czy Rickettsem. Ten drugi występuje obecnie w lidze ... węgierskiej. Przypuszczam, że liga polska byłaby również w jego zasięgu.

Nasza linia ataku jest w tym sezonie wielką zagadką. Raz świetnie, raz koszmarnie. Jednak co by złego nie mówić, to każdy z naszych piłkarzy ma swoją rolę w obecnym Tottenhamie, z której czasem lepiej lub gorzej się wywiązuje. Pavlyuchenko zaczął regularnie strzelać bramki, Defoe robi zamęt w szeregach obronnych przeciwników, Crouch walczy i pracuje jak wół w obronie i w polu karnym przeciwników, natomiast Eidur Gudjohnsen dopiero dochodzi do formy. Jeśli będzie grał tak jak w ostatnim spotkaniu ze Stoke, to bardzo możliwe jest, że Keane zostanie definitywnie sprzedany z klubu, a Islandczyk podpisze z Tottenhamem roczny kontrakt. Nie zdziwi mnie również powrót Irlandczyka i odejście Gudjohnsena z powrotem do Francji. Apropos Francji, to nasz klub, oraz cała angielska czołówka wyraziła zainteresowanie Edenem Hazardem. Pewnie angielski świat poznał fenomen belgijskiego piłkarza dopiero po spotkaniach Liverpoolu z Lille, jednak młodziutki napastnik już dziś jest gwiazdą ligi francuskiej. Transfer do "Kogutów" zaskoczyłby mnie niezmiernie. Jednak bliżej temu piłkarzowi do Arsenalu. Podobnie jak innemu naszemu celowi transferowemu : Mauro Zarate z rzymskiego Lazio. Bo przyszłość Taarabta i Giovaniego Dos Santosa raczej nie leży w pobliżu stadionu White Hart Lane. Wiele wyjaśni za pewne nasza końcowa pozycja w tabeli. Z 4 miejscem łatwiej będzie o klasowych piłkarzy. Jednak nie można zapominać o rozsądku. Pycha już wiele drużyn zgubiła.

niedziela, 21 marca 2010

Kto nie widział, ten trąba

Eidur
Mecz Stoke-Tottenham miał 2 oblicza. W pierwszej połowie przeciętny kibic powoli usypiał, znudzony beznadziejnością jednej i drugiej drużyny. Druga połowa należała jednak do jednych z najbardziej emocjonujących 45 minut w tym sezonie w wykonaniu "Kogutów". Mieliśmy wszystko - szybko strzelony gol, czerwona kartka, karny, Benoit "from zero to hero" i niepotrzebne nerwy w końcówce. Ale warto było.

Bohaterem spotkania został Eidur Gudjohnsen. Zawsze chciałem zobaczyć charakterystyczną radość Eidura po strzelonej bramce w barwach Tottenhamu. Jest to jeden z piłkarzy, który zachwycał mnie swoją pracowitością i ambicją. A do tego umiejętności ma również przeolbrzymie. Eidur pojawił się na boisku za kontuzjowanego, a zarazem bezproduktywnego Pavlyuchenkę, który nie umiał znaleźć sobie miejsca na boiskowym kartoflisku. Było to dla mnie więcej niż oczywiste, w końcu nie wszystkie mecze w Premier League wygrywa się pięknem i techniką. To był jeden z tych meczów, w których potrzebowaliśmy na ataku dwóch wyjadaczy : olbrzyma Petera i zimnokrwistego Eidura.

"Pokraczny" Crouch był dla nas tego popołudnia zbawieniem. Oprócz niesamowicie ważnej obecności we własnym polu karnym, był absolutnie wiodącą postacią w ataku. Zgrywał, odgrywał, zastawiał - cóż chcieć więcej. I piękna asysta przy bramce Gudjohnsena. Która to w tym sezonie?

Gudjohnsen po wejściu na boisko rozruszał naszą linię ataku. Bardzo przypominał Robbiego Keane'a sprzed paru sezonów. Widoczne było że schudł, kontakty z piłką sprawiały mu olbrzymią przyjemność, a w jego każdym zagraniu widać było lekkość i swobodę, do której przyzwyczaił nas chociażby z występów w Chelsea. I mimo skromnego dorobku bramkowego, to w sytuacjach sam na sam przeważnie się nie myli.

Inną dwójką bohaterów była dwójka środkowych pomocników : Modrić i Kaboul. Oboje niesamowicie waleczni - Chorwat mądrze przetrzymujący piłkę, Kaboul wygrywający wszystkie pojedynki w powietrzu i na ziemi. Szkoda, że żadna z jego bomb nie wpadła do siatki.

Antybohaterem meczu mógł zostać Benoit Assou-Ekotto. Strasznie niefrasobliwe zagrania Kameruńczyka sprawiły, iż nie dość że straciliśmy bramkę z karnego, to mogliśmy kolejne. Na szczęście w porę się zrehabilitował. Dwukrotnie blokował w polu karnym napastników Stoke, a także zaliczył asystę przy bramce Kranjcara. Przy golu na 2:1 świetnie zachował się po raz kolejny w tym spotkaniu Eidur Gudjohnsen. Trzeba również przypomnieć niemiłe zdarzenie z udziałem Ekotto i Corluki, gdy obaj zawodnicy starli się ze sobą. Wina oczywiście leżała po stronie Kameruńczyka, który przestał się dostosowywać do zaleceń taktycznych, co rozsierdziło chorwackiego defensora. Benoit po meczu nie cieszył się z resztą kolegów. Dla mnie zachowanie porównywalne nawet z rzuceniem koszulki przez Ghaly'ego. Kto wie co by się działo, gdyby Assou-Ekotto nie zrehabilitował się za swoje wcześniejsze zachowanie?

A na deser ocena Bassonga ze skysports : "Excellent as always". Nie chcę nic mówić, ale ten "excellent" prawie kosztował nas gola na 2:2 w 90 minucie.

Cieszy postawa Croucha i Gudjohnsena. Obaj pokazali, że są potrzebnymi zawodnikami w ekipie "Kogutów". I że drużyna to nie tylko 11 zawodników. Na kartoflisku w Stoke po prostu innymi sposobami wygrywać się nie da. W końcu drużyna wyuczona pojedynczych schematów na swoim terenie rzadko gubi punkty. Mieliśmy szczęście to fakt. Ale podobno sprzyja ono lepszym.

piątek, 19 marca 2010

Kibic też facet

KibiceTottenhamu
Media w bardzo cwany sposób starają się nam wmówić, że mężczyzna i kobieta nie różnią się praktycznie niczym. Że mężczyzna tak samo dobrze jak kobieta wychowa dziecko, że zapewni mu tyle samo ciepła, miłości i opiekuńczości. Że mężczyźni to również ostoje spokoju i cierpliwości. Oczywiście są to naciągane teorie. Mężczyzna różni się od kobiety. I w żaden sposób jej nie dyskryminuje. Wystarczy spojrzeć tysiące lat wstecz. Nasz praprzodek posiadający męski narząd rozrodczy brał kawałek naostrzonego kijaszka i szedł na polowanie. W tym samym czasie kobieta zajmowała się domem i dziećmi. I nie sądzę, by czuła się dyskryminowana. Nie wmówisz też niektórym kobietom, że to mężczyźni popychają świat do przodu, że większość wynalazków była ich wytworem. Idzie rzecz jasna od razu kontrargument, że kobiety w tamtych czasach były pozbawione możliwości edukacji. Zgadza się, ale co to ma do rzeczy? Chłopi również nie uczęszczali do szkół i jakoś radzić sobie musieli. A wynalazki, które tworzono w tamtych latach i tak byłyby dla kobiet nieosiągalne. Dlaczego? Ponieważ wiązał się z tym morderczy wysiłek, przenoszenie dziennie setek kilogramów ciężkich sprzętów. Nie było tak lekko jak teraz. Lecz im nie przemówisz. Wszelkie objawy dyskryminacji są skutkiem nastawienia dzisiejszych ludzi na zysk. I dyskryminacja idzie wtedy w obie strony : mężczyźni płacą więcej, gdy chcą wejść na dyskotekę, kobiety więcej, gdy chcą zrobić sobie nową fryzurę. Ten temat zostawię sobie jednak na później...

Miało być o kibicach. I będzie. O kibicach, którzy nie są stali emocjonalnie. Raz im się podoba, raz narzekają i tak w koło Macieju. I podobno to jest wada. Straszliwa zbrodnia. Po raz kolejny jednak mamy do czynienia z niezdrowym wpływem mediów, które ubzdurały nam pewne niedorzeczne rzeczy. Po pierwsze, gdy zdradzimy naszą kobietę i słyszymy od niej "Jesteś taki sam jak wszyscy!" zdaje się, że usłyszeliśmy oskarżenie. Że powinniśmy się czuć z tym źle. Nie! Nie powinniśmy. Ponieważ tacy już jesteśmy - mężczyźni. Niestety. Przyjęliśmy myślenie, że każdy facet jest taki sam jak kobieta, tak samo kocha, tak samo wychowuje dzieci itd itd. A tymczasem tak nie jest. Do wszystkich rzeczy mamy inne podejście, od wychowania dzieci, do przeżywania orgazmów. Oczywiście są wyjątki, ale to również temat do podjęcia innym razem. Kobieta powinna być szczęśliwa, że jest kobietą, ponieważ my, mężczyźni zawsze będziemy tacy jacy jesteśmy. I nie zmieni tego podejście mediów do tych spraw, które roznosi się jak zaraza. Mężczyznami szargają emocje. Gdy jest nam z kobietą dobrze, wtedy przeżywamy z nią wspaniałe chwile. Gdy odczuwamy chłód, gdy w związku jest nam nieprzyjemnie, wtedy mamy prawo ponarzekać i pojęczeć. I tak samo jest z kibicami. Dlaczego kibic, który jest mężczyzną, ma pozbawiać się tej przyjemności radowania się i bycia podekscytowanym, gdy jego drużyna wygrywa i gra piękny futbol? Dlaczego nie może krytykować i narzekać na nią, gdy idzie jej źle? Oczywiście "powinien ją wspierać". Wspierać należy ją na stadionie. I bronić przed innymi kibicami. Tak jak to czynisz z kobietą - bronisz ją przed innymi samcami i wspomagasz w ciężkich chwilach, gdy jesteś blisko. Co nie znaczy, że zawsze jest ci z nią dobrze.

Wpływ na człowieka wywiera wiele aspektów naszego życia. Rodzina, znajomi, szkoła. Czymże różni się ocenianie ucznia w szkole, od oceniania swojej drużyny? Gdy starasz się, uczysz się, pilnie i regularnie pracujesz, to w szkole dostajesz pozytywne oceny, rodzice są zadowoleni. Jednak gdy nie angażujesz się zbytnio, gdy nie odrabiasz swoich zadań domowych to dostajesz negatywne oceny. I wtedy rodzice zadowoleni nie są. Inaczej oczywiście jest z ludźmi, którzy takiej presji nigdy nie odczuwali. Mogli przynosić do domu negatywne stopnie i czuli się z tym dobrze. Rodzice nie dbali o to. Taka osoba przenosi to wtedy również na resztę swojego życia. W tym kibicowskiego. Bo wierzyć, chwalić i ufać bezgranicznie, gdy piłkarze mają cię gdzieś nie jest rzeczą normalną. Normalną rzeczą jest wspierać w trakcie meczu gdy jesteś na stadionie, a następnie w swoim gronie tę drużynę rozliczać. Chwalić gdy na to zasłuży, krytykować gdy jej poziom zszedł poniżej akceptowalnego. Chyba że kogoś rajcuje dostawanie regularnie w mordę. Jego wybór.

czwartek, 18 marca 2010

Koniec Taarabta w Tottenhamie

AdelTaarabt
Dlaczego? Efektownie grający pomocnik w wywiadzie udzielonym prasie przyznał, że przejście do Tottenhamu było jego wielkim błędem i żałuje, że nie wybrał Arsenalu. Odważne słowa młodego zawodnika prawdopodobnie sprawią, że mimo dobrych występów na wypożyczeniu w QPR nie wróci już na White Hart Lane, tylko odejdzie z klubu definitywnie, prawdopodobnie do ligi hiszpańskiej.

Trudno zrozumieć o co temu Taarabtowi chodzi. Nie sądzę, aby w Arsenalu otrzymywał dużo więcej szans gry niż u nas. Z drugiej strony Adel mając niezłe umiejętności, jest graczem o bardzo słabej orientacji taktycznej. Pytanie tylko czy to go skreśla z bycia zawodnikiem "Kogutów"?

Pamiętam jak dziś debiut 17-letniego wówczas Taarabta w koszulce "Spurs". Była 85 minuta i przegrywaliśmy na Upton Park z West Hamem 2:3. Adel wszedł na środek pomocy i od razu zaliczył 2 bardzo błyskotliwe zagrania. Trzecie jego dotknięcie piłki dało nam rzut wolny, ponieważ Marokańczyk został sfaulowany przed polem karnym. Rzut wolny bezbłędnie wykorzystał Berbatov. W 96 minucie zwycięską bramkę strzelił Paul Stalteri. Adel miał jeszcze kilka niezłych wejść, w tym z Chelsea i Arsenalem. Przeciwko "Kanonierom" został nawet sfaulowany w polu karnym po założeniu efektownej "siatki" Bacary'emu Sagni, jednak sędzia nie odgwizdał karnego. Czy to było za mało, żeby Adel mógł regularnie grać chociażby z ławki rezerwowych?

Cierpliwość młodego zawodnika została wyczerpana. Przyznał, że do gry w Arsenalu namawiał go ... Damien Comolli, jednak gdy ten odszedł do Tottenhamu, on sam wybrał drużynę przy White Hart Lane. Wyznał również, że jego dobrzy koledzy czyli Armand Traore i Abou Diaby odradzali mu przechodzenie do Tottenhamu twierdząc, że nie jest to odpowiedni krok w jego karierze. Nie mylili się. Co tu dużo ukrywać : piłkarze z domieszką arabskiej krwi anielskiej cierpliwości nie mają. Dwóch takich Tottenham miał w swoich szeregach już wcześniej : Hossam Ghaly rzucił klubową koszulkę na murawę, gdy został zmieniony przez Martina Jola w meczu, mimo że wcześniej wprowadził go na boisko z ławki rezerwowych. Natomiast Mido nigdzie nie umiał zagrzać miejsca na dłużej, wszędzie wchodząc w konflikty z klubowymi kolegami.Dziwnym zbiegiem okoliczności inny "arabski" piłkarz Mounir El-Hamdaoui również nie zrobił u nas kariery, a w lidze holenderskiej jest jednym z najlepszych napastników. Widocznie klub Tottenham nie jest dobrym miejscem dla piłkarzy z arabskim pochodzeniem.

środa, 17 marca 2010

Dlaczego nie chciałbym być radzieckim lotnikiem

Wyobraźmy sobie taką sytuację. Żyjemy w Związku Radzieckim. Jest rok 1960. Jesteśmy pilotami myśliwca Su-9. Gdy na teren ZSRR wlatuje amerykański U-2 dostajemy rozkaz zniszczenia wroga. Wszystko byłoby okej gdyby nie to, że ... nasz samolot nie jest uzbrojony.

Taka historia wydarzyła się naprawdę. Był 1 maja 1960 roku - czyli święto pracy. Prezydent Stanów Zjednoczonych Dwight Eisenhower za namową swoich doradców postanowił wysłać samolot U-2, aby zrobił ważne dla Amerykanów zdjęcia rakiet, co było konieczne dla ich bezpieczeństwa narodowego. Nikita Chruszczow zerwany z łóżka o 6 rano przez ministra obrony Malinowskiego zarządził likwidację wrogiego samolotu. Jednakże amerykański U-2 był dla radzieckich myśliwców nieosiągalny. Żaden z Migów-19 nie umiał wzbić się na jego pułap. Jedynym myśliwskim samolotem, który potrafiłby doścignąć intruza i lecieć na jego pułapie był Su-9. Jego problemem było to ... że był nieuzbrojony. Mimo to kapitan Mitiagin otrzymał rozkaz startu i ruszył w pogoń za U-2. Następnie w swoich słuchawkach usłyszał rozkaz: Zniszczyć cel, staranować! To rozkaz "Smoka", czyli generała Sawickiego, który był dowódcą lotnictwa myśliwskiego. Kapitan Mitiagin dostał rozkaz samobójczej śmierci w celu zniszczenia wrogiego samolotu. Takich lotów amerykańskie samoloty szpiegowskie nad terytorium ZSRR odbywały setki rocznie. Dlaczego więc zdecydowano się poświęcić jednego z lotników, aby kolejny z takich lotów został przerwany? Premier Nikita Chruszczow miał w tym swój ukryty plan. Generał Sawicki musiał jednak znaleźć inny sposób, by strącić amerykański samolot. Kapitan Mitiagin bowiem nie wykonał rozkazu ...

Dobrze napisał Stephen King w swojej książce "Sklepik z marzeniami" : "Ludzkość, jakże ona szlachetna, jakże chętna do poświęcenia ... kogoś innego". I dlatego nie chciałbym być radzieckim lotnikiem. Nie tylko dlatego, że ich lotnictwo było zawsze o kilka lat do tyłu względem amerykańskiego. Nie chciałbym po prostu dostać rozkazu samobójczej misji. Z drugiej strony być lotnikiem w jakiejkolwiek armii w tamtych czasach, to jakby latać w trumnie.

Dlaczego nic nie przychodzi nam łatwo?


Odnoszę się tu rzecz jasna do sprawy Sandro Ranieriego. Brazylijski pomocnik, porównywany przez kibiców do swojego rodaka Gilberto Silvy - niegdyś świetnego zawodnika Arsenalu, wciąż nie podpisał kontraktu z Tottenhamem, mimo że prasa wielokrotnie podawała informacje, jakoby reprezentant "Canharinios" miał lada dzień złożyć swój podpis pod umową z "Kogutami". Zawodnik Internacionalu rozegrał do tej pory tylko 1 spotkanie w barwach seniorskiej reprezentacji Brazylii i właśnie zezwolenie na pracę dla tego piłkarza ma być największym problemem do przeskoczenia dla działaczy "Spurs". Dziwne, że podobnych problemów nie miał chociażby Manchester United, gdy zatrudniał przy Old Trafford braci Fabio i Rafaela, którzy wcześniej zdobyli portugalskie paszporty. A Sandro był do niedawna kapitanem młodzieżowej reprezentacji Brazylii i komu jak komu, ale jemu należy się zezwolenie na pracę w Anglii. Warto przypomnieć, że już jeden transfer Tottenhamowi nie wyszedł z powodu braku pozwolenia na pracę. Mowa tu o Thiago Nevesie, który ostatecznie trafił do niemieckiej Bundesligi do drużyny HSV. Trzeba jednak przyznać, że brak zgody na pracę w Anglii dla Brazylijczyka okazał się słuszną decyzją, ponieważ Neves nie pokazał niczego wielkiego w Niemczech, a obecnie gra jedynie w arabskim Al-Hihal. Widocznie obrał ścieżkę kariery podobną do Mauro Zarate z tą różnicą, że Argentyńczyk od razu po wypromowaniu się w Ameryce Południowej przeniósł się do katarskiej drużyny, a nie dopiero po fiasku na Starym Kontynencie. Zarate w lidze katarskiej z całą pewnością zarobił przyzwoitą sumę, by później podbić serca kibiców w Anglii i Włoszech.

Sandro Ranierim interesujemy się już od przeszło roku.Co tu dużo ukrywać - Tottenham lubi długie transferowe sagi. Jednak przeważnie kończą się one totalnym fiaskiem. Nie muszę chyba przypominać sprawy Stewarta Downinga, o którego starał się Martin Jol, Juande Ramos, a później sam Harry Redknapp. Na nasze szczęście przeciętny skrzydłowy reprezentacji Anglii nabawił się poważnej kontuzji, która wykluczyła go z gry na kilka miesięcy, a nasze zawahanie przy tym transferze wykorzystała Aston Villa, która sprzątnęła nam Downinga sprzed nosa. Również długo namawialiśmy do gry przy White Hart Lane pomocnika Garetha Barry'ego ze wspomnianej przed chwilą Aston Villi. Obie batalie transferowe trwały kilka dobrych lat, jednak żaden z tych piłkarzy nie trafił do północnego Londynu. Jeden zasilił kolonię angielską Martina O'Neila, a drugi zarabia teraz niezłą kasę w "arabskim" Manchesterze City.

Trudno więc przewidzieć jak zakończy się sprawa Sandro Ranieriego. Podobno bardzo utalentowany, silny i waleczny pomocnik podjął już naukę angielskiego ( widocznie nie chce popełnić błędu Romana Pavlyuchenki, który wg kolegów z drużyny do dziś ma problemy z porozumiewaniem się w języku innym niż rosyjski ) na czym przyłapali go brazylijscy dziennikarze w jednym z samolotów. Podobna historia przydarzyła się piłkarzowi "Kogutów" Jermaine'owi Jenasowi, którego na nauce języka włoskiego przyłapał jeden z dziennikarzy pewnego angielskiego brukowca. Sprawa nauki włoskiego przez popularnego "JJ" nie była jednak sensacją, ponieważ od dłuższego czasu mówi się o zainteresowaniu angielskim pomocnikiem przez Jose Mourinho - obecnego menedżera Interu. Wielu fanów Tottenhamu wątpi w ten cel transferowy wyznaczony przez "Special One", jednak portugalski menedżer przyzwyczaił nas nie tylko do niekonwencjonalnych i kontrowersyjnych wystąpień publicznych, lecz również do dziwnych ruchów transferowych (jak chociażby Sulley Muntari, czarnoskóry pomocnik zakupiony z Portsmouth). Jeśli Mourinho widzi gdzieś fenomen Jenasa rodzi się pytanie dlaczego kibice Tottenhamu tego nie dostrzegają? Jenas w przeciwieństwie do Paula Robinsona, Didiera Zokory, czy Robbiego Keane'a nie deklarował nigdy, że Tottenham to klub w którym chce grać do końca kariery, lecz dał do zrozumienia, że ma to być dla niego tylko odskocznia do wielkiego piłkarskiego świata. Niestety dla Anglika rzeczywistość szybko zniweczyła jego plany. Jenas nie stał się ani ważnym ogniwem Tottenhamu, ani regularnym reprezentantem Anglii. Jeśli jednak rękę wyciągnie do niego Jose Mourinho, który wcale nie musi zostawać w Interze na kolejny sezon, to wtedy z pewnością przybliży to Sandro Ranieriego do Tottenhamu. A dodać trzeba również, że nieźle z "kogutem" na piersi radzi sobie Wilson Palacios, a kontuzjowany obecnie Tom Huddlestone podpisał właśnie nowy kontrakt z Tottenhamem, który zatrzyma go w klubie do 2015 roku.

wtorek, 16 marca 2010

Nie lubię lasagni!

Każdy kibic Tottenhamu pewnie za nią nie przepada. Oto mój nowy blog, w którym mam nadzieję dzielić się z wami moimi przemyśleniami na temat nie tylko piłki nożnej i mojego Tottenhamu, ale również chciałbym poruszać tematy nie związane blisko z "Kogutami". Więcej na temat "Kogutów" znajdziecie na popularnej spursmanii. Pozdrawiam!