Motto życiowe

"Ośmieszaj swoje problemy, spraw, by stały się błahymi sprawami. Nie zatrzymuj się w dążeniu do prawdy. Jeśli pozostaniesz w połowie drogi, nie będziesz o połowę mądrzejszy, tylko wciąż o połowę niedouczony."

poniedziałek, 26 lipca 2010

Czy Harry dogada się z Martinem?

Za 3 tygodnie pierwsze spotkania o punkty i o awans do Ligi Mistrzów rozegra nasz Tottenham. Transferów jak nie było widać, tak nie widać. Edin Dżeko za drogi, Luis Suarez wciąż się zastanawia, Mesut Ozil znajduje się na celowniku połowy świata, Diego Forlan woli zostać w Hiszpanii,a Manchester City nie chce puścić do nas Micaha Richardsa oraz Craiga Bellamy'ego. Wychodzi na to, że najłatwiej będzie dogadać się Harry'emu Redknappowi z ... Martinem O'Neilem.

Menedżer Aston Villi od dłuższego czasu zainteresowany jest trójką zawodników "Spurs" : Robbie Keane'm, Jermaine'm Jenasem oraz Davidem Bentley'em. Natomiast Redknapp od dawna "napala się" na Ashley'a Younga oraz Jamesa Milnera. Mimo wypowiedzi udzielonej prasie, iż Milner i Young będą za drodzy, prawdopodobnie będzie zmuszony pozbyć się niektórych zawodników, w tym trójki, którą zainteresowany jest O'Neil. Wtedy będzie mu łatwiej dogadać się w sprawie ewentualnego transferu na WHL jednego z dwójki Young-Milner. Pierwszy miał za sobą kiepski sezon, jednak podczas kampanii 2008/09 był jednym z najlepszych graczy w Premier League. Milner był gwiazdą sezonu 2009/10. Oboje są warci po 20 milionów funtów. Tyle samo co Mesut Ozil. Może więc warto polecieć do Bremy panie Levy i wyrwać go Werderowi i stworzyć duet ofensywnych pomocników Modrić-Ozil - niewiele gorszy od duetu Xavi-Iniesta. Znając zainteresowania Redknappa - zostaniemy z transferami w Anglii. Bezpieczniejsze, ale i droższe. I mniej perspektywiczne.

Czy transfer Ozila do "Spurs" jest nierealny? Tak samo nierealny był transfer Luki Modricia. Aż pewnego poranka obudziliśmy się, by przeczytać, że chorwacki playmaker, który w pojedynkę rozniósł Anglię podpisał 6-letni kontrakt z Tottenhamem. A Ozil ... również rozniósł Anglię. I to nawet 2 razy. Mógłby więc z Modriciem świetnie się dogadać.

niedziela, 25 lipca 2010

Młodzi do boju!

Nasi młodzi gracze nie są tacy źli. Wręcz przeciwnie - przy niektórych naszych graczach pierwszego składu wyglądają jak gwiazdy. Kyle Walker bije na głowę Alana Huttona, Andros Townsend, Ryan Mason, Dean Parrret i Danny Rose prezentują się lepiej niż Jermaine Jenas, Niko Kranjcar oraz "magik" Adel Taarabt, a Jon Obika wygląda na trzy razy lepiej wyszkolonego technicznie niż Robbie Keane. Oczywiście to tylko sparingi. Jednak zadziwia pewność siebie tych młodych graczy. Ich wyszkolenie techniczne. I radość z gry. Być może żaden z nich nie zawojuje Premier League, jednak widać, że coś w naszej szkółce drgnęło. Kiedyś mogliśmy się pochwalić jedynie Stephenem Kelly'm, któremu ze strachu w każdym meczu getry zlatywały. Dziś nasi młodzi gracze grają jak równy z równym obok bardziej doświadczonych partnerów.

Tego wieczoru czekałem głównie na pojawienie się na boisku Ryana Masona. Młody zawodnik jest podobno najbardziej utalentowanym zawodnikiem ze szkółki Tottenhamu. Szkółki, z której powinniśmy wreszcie zacząć zbierać plony młodych, zdolnych do gry na najwyższym szczeblu graczy. Największym pewniakiem do tego wydaje się być właśnie Mason. Chłopak, który od 7 roku życia gra w Tottenhamie. Dla którego futbol jest więcej niż wszystkim. Podobno bez piłki się nie rozstaje, a gdy grać nie może, siedzi i ogląda mecze w telewizji, analizując grę i taktyki różnych zespołów i pojedynczych graczy. Filigranowy, bo mierzący zaledwie 175 cm wzrostu, a do tego dość wątłej budowy. Jednak świetny technicznie i niezwykle inteligentny. W Yeovil byli nim zachwyceni. Dziś niestety na boisku się nie pojawił.

Pojawił się za to Kyle Walker, Andros Townsend, Jon Obika, Kyle Naughton oraz Adel Taarabt. Wszyscy byli niezwykle pewni siebie. Kyle Walker nie dał się ani razu ograć ( czego nie można powiedzieć o Alanie Huttonie ), Townsend nie bał się gry i walczył za dwóch, na dodatek świetnie panował nad piłką. Obika został graczem spotkania. Naughton na lewej stronie nie grał rewelacyjnie, jednak nie popełniał błędów. Taarabt czarował i tracił w głupi sposób piłki w tradycyjny dla niego sposób. Dawno nie mieliśmy w składzie tak wielu młodych graczy, którzy pukaliby do pierwszego składu. Jedynie od Redknappa zależy co z tym fantem zrobi. Czy będzie wolał dalej "rozwijać" talenty Jenasa czy Bentley'a, w nadziei że wrócą do dawnej formy, czy da szansę kilku młodym graczom, którzy ciężką pracą na pewno na nią zasłużyli.

sobota, 24 lipca 2010

Pirat fonograficzny

"Kto kupuje pirackie płyty ten kutas i niech spier****" - napisał kiedyś Kazik Staszewski. Problem piractwa wg wielu muzyków jest ogromny. Jednak tylko dla nich. Parę lat temu największym problemem muzyków była sprzedaż ich płyt za grosze na targowiskach. Dziś problem jest inny - internet. W internecie bez problemu możemy w minutę znaleźć interesującą nas piosenkę i (przeważnie) nielegalnie ją zassać na komputer. Oburza to strasznie wielu artystów z Kazikiem na czele. Niesłusznie.

Muzycy muszą zrozumieć, że świat idzie do przodu. Nasze babcie wzdychają do płyt winylowych, rodzice do kaset, my wychowaliśmy się na płytach CD, jednak nasze dzieci takich rzeczy znać już nie będą. A mimo to artyści wciąż wydają płyty, które sprzedawane są w sklepach za olbrzymie jak dla przeciętnego człowieka pieniądze. Powtarzam - świat idzie do przodu i artyści muszą pójść do przodu razem z nim. Kazik oczekuje, że ludzie przestaną kraść gdy powie na nich brzydko, zamiast dostosować się do dzisiejszych realiów. W każdej branży trzeba dostosować się do klienta - dlaczego zatem ewentualni klienci muzyków, w tym Kazika mają dostosowywać się do nich? Sport poszedł z duchem czasu - w tenisie wprowadzono challenge, w hokeju można oglądać powtórki spornych sytuacji, a wkrótce to samo będzie w piłce nożnej. Tylko muzycy wciąż wierzą, że znowu zaczniemy chodzić po empikach i będziemy kupować ich płyty. Czas internetu nastał i trzeba umieć się do niego dostosować, a nie płakać, że ktoś jest złodziejem. Zresztą pan Staszewski, którego twórczość cenię nie powinien nazywać kogokolwiek złodziejem. Dlaczego?

http://www.youtube.com/watch?v=X8TRwMe7YpE oto piosenka Funkadelic "One Nation und a groove"

http://www.youtube.com/watch?v=wcklg_0o9zM tu mamy piosenkę Kazika "12 groszy"

Wstęp piosenki Funkadelic perfidnie zerżnięty przez Staszewskiego. Czy to przypadkiem nie złodziejstwo?

Cisza przed Ligą Mistrzów

Harry Redknapp nie zawojował na razie rynku transferowego. Sandro Ranieri od kilku tygodni widnieje jako jedyny ruch transferowy Tottenhamu w letnim okienku transferowym. Nie udało się "Kogutom" pozyskać Joe Cole'a, który wybrał większe pieniądze w Liverpoolu, a menedżer "Spurs" zapowiedział "dwa lub trzy transfery". Transfery piłkarzy, którzy mają zrobić różnicę. Tylko co ma na myśli menedżer Tottenhamu mówiąc te słowa?

Zawodnicy, którzy robią różnicę to Leo Messi, Cristiano Ronaldo, Wayne Rooney czy Diego Milito. Tacy piłkarze są w stanie odwrócić losy przegranego meczu. Takich piłkarzy w naszej drużynie nie ma. Kogo zatem będzie chciał sprowadzić Redknapp?

Numer 1 - obrona, a tu bezapelacyjnie Micah Richards. Pytanie tylko jaką nową jakość wprowadzi do drużyny piłkarz, który od 2 lat gra totalny piach? Otóż Redknapp jest trenerem, który uwielbia pracować nie tylko z wielkimi piłkarzami, lecz również z takimi, którzy z różnych względów formę stracili. Można tu wymienić chociażby takich grajków jak Lassana Diarra, Glen Johnson, Younes Kaboul czy Jermain Defoe. Richards talent ma niesamowity, a na dodatek byłby bardzo wszechstronnym uzupełnieniem składu. Vedran Corluka nie nadaje się na każdego rywala, a Richards swoją szybkością i przebojowością mógłby wnieść nową jakość do naszej gry. Poza tym jest nominalnym środkowym obrońcą, a dni Woodgate'a są w naszej drużynie policzone. Richards mógłby być świetnym następcą, gdyby odnalazł formę z początku swojej kariery. Redknapp na pewno w to wierzy.

Numer 2 - ofensywny pomocnik, czyli Craig Bellamy. Miał być Joe Cole, jednak pozostanie koło ratunkowe czyli niesforny Walijczyk. A co on miałby niesamowitego wnieść do naszej drużyny? Redknapp zdaje sobie sprawę, że Robbie Keane nie jest takim przywódcą i walczakiem, za jakiego miał go, obserwując jego wyczyny z ławki Portsmouth czy West Hamu. Czas Keane'a dobiega końca. Natomiast Bellamy, mimo swojego dość podeszłego wieku wciąż jest graczem niezwykle szybkim, charyzmatycznym, nienawidzącym przegrywać. Taka osoba w składzie jest wg Redknapp niezbędna. I takiego gracza w naszej ofensywie brakuje. I Bellamy wg Redknapp będzie idealnie pasował do jego koncepcji.

Numer 3 - napastnik. Tu możemy doczekać się jedynego bardzo głośnego nazwiska. Redknapp bowiem chce dokonać rekordowego transferu właśnie na pozycji wysuniętego napastnika. Do tej pory takie "głośne" transfery nie kończyły się dobrze ( Rebrov, Bent ), jednak Redknappowi trzeba zaufać. Pytanie tylko jaki to będzie zawodnik. Redknapp potrzebuje napastnika potrafiącego odmienić losy meczu, regularnego i piekielnie skutecznego. Czasem mecz wygra walczak Bellamy ( jeszcze nie u nas ), czasem geniusz Modrić, czasem pędziwiatr Lennon, a czasem wieżowiec Crouch. Jednak Harry potrzebuje regularnej gwiazdy w ataku. Taką nie będzie ani Defoe, ani Pav, ani Crouch. Bez mega gwiazdy w ataku poradziliśmy sobie w zeszłym sezonie i być może to jest recepta na sukces Tottenhamu - drużyna i solidność. Z drugiej strony gwiazda w ataku jaką był Berbatov gwarantowała nam przeszło 30 bramek w sezonie. Z takim graczem byłoby dużo łatwiej. Jednak czy mając w składzie Torresa lub Drogbę zajęlibyśmy rok temu 4. miejsce?

piątek, 23 lipca 2010

Joe Cole jednak w Liverpoolu

Załamany z tego powodu szczególnie nie jestem. Dostałby mega wielką pensję, prawdopodobnie najwyższą w zespole, a wcale nie gwarantowałby nam wysokiej formy. Prawdopodobnie trafi do Tottenhamu za to jeden z dwójki Craig Bellamy - Arda Turan. Pierwszy doświadczony, charyzmatyczny i mega szybki. Drugi utalentowany, świetny asystent i drybler. Decyzja należy do Harry'ego. In Harry I Trust

piątek, 9 lipca 2010

Joe Cole is DONE?

Na forach Tottenhamu dobrze "poinformowani" piszą, że Joe Cole zostanie zawodnikiem Tottenhamu. Piłkarz wybitny, to na pewno. Jednak od dłuższego czasu bez formy. Pytanie podobne jak przy Robbie Keanie - utrata wiary w swoje umiejętności czy po prostu uciekające lata i być może mało sportowy tryb życia sprawił, że blisko 30-letni pomocnik stracił swoje największe atuty. Robbie Keane w podobnym wieku zaczął się zatracać i gdyby był Nigeryjczykiem stwierdzilibyśmy, że nie ma 30 lat tylko 40. Joe Cole lat ma 28, wiele kontuzji za sobą i brak zaufania w Chelsea. Harry Redknapp Joe Cole'a uwielbia, to on wykrył jego talent w wieku 11 lat i z pewnością ufałby mu bezgranicznie. Problemem jest szerokie zainteresowanie piłkarzem i jego wysokie wymagania finansowe. Jeśli jednak Cole-tak jak mówi-chce menedżera, który będzie w niego wierzył, to wybierze Tottenham. Jeśli Tottenhamu nie wybierze tzn że wybierze pieniądze.

czwartek, 1 lipca 2010

Feministyczne dyrdymałki

Muszę przyznać, że straszne są rzeczy, które wypisują niektóre feministki z panią profesor Magdaleną Środą na czele. Ostatnio bardzo rozbawiła mnie wypowiedź pani Środy odnośnie żony pana Marszałka Bronisława Komorowskiego podającej mu zupę do obiadu. No po prostu straszne! Pani Środa postradała zmysły! Nawet żona Komorowskiego stwierdziła, że to głupota. I nie ma co się dziwić.

Dużo gorsza była ostatnia wypowiedź pani Środy dotycząca wyborów prezydenckich. Nazwała ona elektorat Korwina-Mikke ludźmi, którzy głosują na błazna, a ponieważ nie wystartował Szymon Majewski, więc musieli oddać swoje głosy na Pana Janusza. Nóż w kieszeni się otwiera, gdy czyta się takie pozbawione sensu wypowiedzi. Pani Środa wykazała się rzecz jasna wielką niewiedzą, jednak Korwin-Mikke idealnie pasuje pod cytat "Najpierw Cię ignorują. Potem śmieją się z Ciebie. Później z Tobą walczą. Później wygrywasz”. Wygrać raczej nie wygra, ale trzymać kciuki za to trzeba. Wynik Korwina być może nie jest rewelacyjny, ale prawie pół miliona ludzi oskarżać o głosowanie na błazna, jest zwyczajnie NIEETYCZNE, a pani Środa jest właśnie panią profesor od etyki. Równie dobrze ja mógłbym powiedzieć o elektoracie pani Środy gdy startowała do Europarlamentu i uzyskała 2,25%, że głosowały na nią kobiety z wąsami, które mają więcej cech męskich niż żeński, które są facetami w spódnicy, jednak jako że są mimo wszystko kobietami, to walczą o prawa kobiet. Oczywiście być tak nie musi, ale może być, w końcu sama pani Środa swoim zachowaniem i zwłaszcza wyglądem bardziej przypomina mężczyznę niż kobietę ( rysy twarzy ), a sama przyznawała się nieraz, że nie dba szczególnie o wygląd, o ubiór czy o makijaż.

Pani Profesor Środa ( zaznaczam jeszcze raz - OD ETYKI ) może gadać swoje feminizmy o równouprawnieniu, oczywiście nikt jej tego nie zabroni. Jednak pytanie zasadnicze - słuchamy profesor od Etyki, czy profesorów z biologii, chemii, fizyki czy ekonomii? Czy skoro pani od ETYKI mówi, że trzeba zrównać pensję mężczyzn i kobiet tzn że tak trzeba zrobić? Widocznie tak. Nie obchodzi jej bowiem, że kobieta może zajść w ciąże, a wtedy zdolna do pracy nie będzie. Owszem nie jest to jej wina, ale przedsiębiorca wie, że wiązać się będą z tym dodatkowe koszty, których on chce uniknąć. Prawdą jest, że są przypadki dyskryminacji płacowej, ale nie dotyczy ona na pewno podziałów męsko-żeńskich. Możemy bowiem zajrzeć chociażby do mojego Tottenhamu. Gdybyśmy chcieli zrównać pensję wszystkim obrońcom dajmy na to na poziom 45 tyś funtów tygodniowo, bo taka jest średnia z pensji najlepiej opłacanego defensora z najgorzej, to na pensję musielibyśmy wydać dużo więcej. Nie patrzymy jednak, że ten defensor jest lepszy, wyższy, silniejszy, szybszy i bardziej doświadczony. Jak równać to równać i popadać w długi.

Lepiej też nie słuchać biologów, naukowców, którzy twierdzą, że mężczyzna i kobieta różnią się od siebie pod niemal każdym względem. Feministki oczywiście chcą nas zrównać, ale ciężko im to idzie. Jak wiemy Lew nie wychowuje dzieci, tylko lwica, a nasz praprzodek również ich nie wychowywał. Oczywiście nie można odbierać kobietom praw, które mają. Zabranie im praw wyborczych nie ma większego sensu, bo być może 95% pań nie interesuje się polityką, ale 5% jest zainteresowanych. Panów połowa również zainteresowanych polityką specjalnie nie jest, dlatego wniosek jest prosty - demokracja jest be.

Apropos jeszcze równouprawnienia kobiet i mężczyzn - ciekawa jest dyskryminacja mężczyzn gdy idą na mecz piłkarski albo dyskotekę. Panie wchodzą na takie imprezy za darmo, natomiast panowie muszą płacić i to często nie mało. Poczułem się strasznie urażony. Ale w końcu kobiety też mają prawo oglądać mecze piłkarskie - szkoda tylko, że w 99% nie czekają na to kto strzeli bramkę, tylko wypatrują najprzystojniejszych piłkarzy. Ale i tak je kochamy.