Wczoraj urządziliśmy sobie na polskiej stronie Tottenhamu prima aprillisowy dzień. Najpierw Ledley King został nowym asystentem Harry'ego Redknappa, a następnie Lassana Diarra zamienił się z Wilsonem Palaciosem na kluby. Co tu dużo mówić, ta druga opcja to marzenie ściętej głowy. Od kilku dni w prasie pojawiały się informacje o rzekomym zainteresowaniu Diarrą, natomiast Wilson Palacios w pewnym wywiadzie prasowym przyznał, że gra w Realu Madryt to jego marzenie. Nie zmienia to faktu, że Diarra świetne mecze ma niemalże co ligową kolejkę, Wilson co najwyżej co 3 kolejki. Faktem jest, że zasili nas latem Sandro, ale prawdopodobnie dopiero w połowie sierpnia.
Pierwszokwietniowym żartem nie jest natomiast poważna kontuzja Cesca Fabregasa i Wayne'a Rooneya. Gwiazdy Premier League nie wystąpią najprawdopodobniej do końca miesiąca, czyli zabraknie ich w potyczkach z "Kogutami". Prawdopodobnie derby Londynu opuści także Arshavin i Gallas, co wróży powrót Sola Campbella na WHL w koszulce Kanonierów. Radość z powodu osłabień naszych rywali nie powinna być zbyt wielka. Arsenal i Manchester United radzili sobie już bez nich. Jednakże pozbawieni 4 armat Kanonierzy ( Gallas, Van Persie, Fabregas, Arshavin ) będą z całą pewnością dużo mniej groźni. Nie znaczy to jednak, że zwycięstwo mamy w kieszeni. Młodzi i ambitni piłkarze Arsena Wengera na pewno pokażą charakter, dzięki czemu będziemy świadkami emocjonującego widowiska. Natomiast Manchester United pozbawiony Wayne'a Rooney'a z całą pewnością parę punktów zgubi, ale zwycięstwo z nimi na Old Trafford jest raczej nieosiągalne. Nasi piłkarze musieliby rozegrać mecz życia, a Berbatov i spółka tylko biernie się przyglądać. Jednak zabraknie im kluczowego żądła. Nie zmienia to faktu, że jako drużyna są od nas zdecydowanie lepsi. Ah ten kwiecień...
piątek, 2 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz